Kobiece oblicze męskiego biznesu

Kobiece oblicze męskiego biznesu

Czyli historia o tym jak dwie prawdziwe kobiety odnajdują się w trudnym świecie gastronomii,
zdominowanym przez płeć męską.
Pewnego zimowego poranka, w jednej z warszawskich restauracji odbyła się rozmowa z dwiema
inspirującymi kobietami, których drogi połączyły się prawie 3 lata temu pod szyldem FIKA – agencji marketingowej, specjalizującej się w komunikacji, tworzeniu strategii, działań, planów
marketingowych i doradztwie dla bardzo wymagającego rynku gastronomicznego.
O tym jak znajomość zawodowa przerodziła się w przyjaźń, o ludzkiej stronie biznesu, o tym jak
przeciwieństwa się przyciągają i świetnie uzupełniają w życiu prywatnym i zawodowym udało nam
się porozmawiać z Agnieszką Borek i Martą Panfil.

– Jak kobiety odnajdują się w trudnej branży jaką jest gastronomia?
Agnieszka Borek: Pracujemy głównie z mężczyznami. Są konkretni, wiedzą czego chcą, podejmują szybkie decyzje. Z kobietami współpracuje się inaczej, emocje częściej biorą górę i rzadziej konsekwentnie realizują podjęte decyzje. W tym biznesie to nie są pożądane cechy. Ja mam sporo cech męskich, jestem bardzo konkretna, więc może dlatego lubię pracować z mężczyznami.
Marta jest bardziej dyplomatyczna, ma dużo łagodności w sobie, ale jest z kolei konsekwentna.
– FIKA to dwie silne kobiety.
Czy jest to związek zawodowy, czy coś więcej?
Marta Panfil: U nas sytuacja była dosyć nietypowa. Poznałyśmy w pracy, po dwóch tygodniach zostałyśmy wspólniczkami, a dopiero po jakimś czasie stałyśmy się przyjaciółkami. Rzadko się zdarza, żeby obce sobie osoby podjęły się stworzenia biznesu, bez wcześniejszych wspólnych doświadczeń. Na początku podchodziłyśmy do siebie z dystansem. Agnieszka była w ciąży, ja byłam świeżo po przeprowadzce do Warszawy – na niepewność i nieufność nie było specjalnie miejsca. Musiałyśmy się dotrzeć, ale szybko nasz zawodowy romans przerodził się w prawdziwą przyjaźń. Jesteśmy bardzo różne, ale dzięki temu, że mamy ten sam system wartości, teraz po tych kilku latach jesteśmy siebie w 100% pewne i rozumiemy się bez słów.
AB: Miałyśmy różne momenty, bywały też te trudne. Ale kiedy „ułożyłyśmy się” biznesowo i lepiej
poznałyśmy, stałyśmy się dla siebie dopełnieniem. Mamy do siebie wielkie zaufanie, na którym
zbudowałyśmy swoją relację. Działa to nie tylko zawodowo, ale też prywatnie – bo ludzi nie cementuje to co dobre, ale to co trudne, a początki właśnie takie były.
– Co inspiruje Was w działaniach gastronomicznych?
AB: Zawsze zagranica. Zanim urodziłam moją córkę Lilę dużo jeździłam po Europie. Nie było miesiąca, żebym nie wyjeżdżała. Moje ulubione kierunki to Paryż, Mediolan i Rzym. W zasadzie nic innego podczas tych wyjazdów nie robiłam tylko chodziłam po restauracjach. Teraz zostaje mi bardziej internet, bo nie podróżuję ze względu na małe dziecko. Marta z kolei naturalnie inspiruje się Londynem i Stanami Zjednoczonymi, ponieważ tam mieszkała, zna te miasta, również pod kątem gastronomii. Zresztą Stany Zjednoczone są nieustającą inspiracją dla topowych, polskich restauratorów. Najbliższą inspiracją, taką niemalże na wyciągnięcie ręki, jest również Berlin. Tam jest tak różnorodnie i barwnie, że najbliżej po inspiracje możemy pojechać do stolicy Niemiec. Niemniej przywiezioną „fantastyczną” inspirację, która świetnie sprawdza się np. w Ameryce, należy jeszcze przełożyć na rynek polski. I to jest najtrudniejsze. My nie mamy mentalności Włochów, otwartości Amerykanów, estetyka i klimat również nas różnią. Tu „1 do 1” nigdy nie wyjdzie. Myślę, że nie wolno również wzorować się jednym miejscu, bo to nie inspiracja a kopia.
MP: Podróże to jedno, my również dużo czytamy i obserwujemy: miejsca, koncepty, wschodzące gwiazdy kulinarne itd… Ja rzeczywiście (tak już powiedziała Agnieszka) z racji wcześniejszego miejsca zamieszkania inspiruję się często Londynem i Nowym Jorkiem. Znam to środowisko, staram się być na bieżąco z tym co nowego otwiera się w tych miastach i jakie są trendy.
AB: I tak sobie myślę, że jak kiedyś wyjdziemy z biznesem poza Polskę (bo wyjść kiedyś trzeba) to nowym miejscem będzie Londyn. Marta ma tam doświadczenie, zna świetnie angielski – zresztą to wspaniałe pod względem gastronomii miasto.

– A więc właśnie… przyszłość? Jakie plany mają dziewczyny z FIKI?
MP:
Moim celem jest edukacja branży HoReCa pod kątem zagadnień marketingowych. W planach na 2019 rok mam nie tylko budowanie rozpoznawalności FIKI, ale przede wszystkim budowę świadomości wśród managerów i właścicieli lokali jak kluczowy jest marketing ich restauracji w drodze do sukcesu.
AB: Ja bym chciała z kolei zacząć coś kompletnie nowego. Nowy duży projekt. Gastronomia ma tak, że potrzebuje zmian. Na razie nie wiem co to miałoby dokładnie być. Ale jak poczuję, to zacznie się to materializować.
A czuje całą sobą, że to co najlepsze dopiero przed nami – i strasznie się tym ekscytuję.
– Jaką rolę w Waszym życiu odgrywa intuicja? W życiu prywatnym i zawodowym.
AB: U mnie 100%. Często nie chciałabym czuć tego co czuję (nazwijmy to przeczuciem)… a później i tak się
to ziszcza. W gastronomii natomiast pracowałam z 2 restauratorami, którzy kierują się wyłącznie intuicją i to im się całkowicie sprawdza. Ich intuicja powoduje, że są dzisiaj na szczycie, mając przy tym ogromną pokorę. To mnie przekonuje do tego, że jeśli czegoś nie czujesz, nie rób tego! Zwłaszcza dla pieniędzy, bo prędzej czy później się wyłożysz. U mnie jest tak czasami, że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią: NIE – a intuicja karze iść w drugą stronę. Ufam jej i mało kiedy mnie zawodzi. Nawet w kreowaniu czegoś, tworzeniukonceptu… Jeżeli czegoś nie czuję, nic i nikt, ani deadline ani Marta, ani restaurator nie jest w stanie mnie do tego przekonać. Potrafię przełożyć spotkanie do momentu kiedy nie poczuję przysłowiowej weny… – mówię konkretnie o koncepcji miejsca.
MP: A ja mam w drugą stronę. Życiowo i prywatnie – intuicja owszem czasem mną kieruje, jak to u kobiety.
Natomiast zawodowo – zdecydowanie opieram się na doświadczeniu popartym metodologią. Dłubaniem, researchem, sprawdzeniem odpowiedzi. I tu jest właśnie ta różnica, która pozwala doskonale nam razem funkcjonować z Agnieszką. Podczas gdy ona tworzy koncept pod wpływem weny, czasami bardzo szybko i  w formie roboczej, ja go obudowuję. Znajduję odpowiednie zdjęcia, wizualizacje, badania rynkowe -rozwijam pomysł Agnieszki i tłumaczę go klientom.

– To może mniej zawodowo… Marta, Agnieszka – jakie jesteście prywatnie? Co u Was słychać poza
FIKĄ?
AB: Bardzo się różnimy. Nawet wyglądamy inaczej. Ja chodzę w martensach i kapeluszu, a Marta w
szpilkach i żakiecie. Mamy z tego nieustający ubaw, bo nasz wygląd często powoduje pewną konsternację wśród odbiorców, którzy zastanawiają się o co chodzi i jak to możliwe, że to działa. To jest zadziwiające, bo ja również zawsze uważałam, że ludzie, aby dobrze funkcjonować razem, powinni być tacy sami. Ale my jesteśmy wyjątkiem od tej reguły. Jesteśmy kompletnie różne pod prawie każdym względem. Ja wstaję do dziecka już o 4 rano, Marta nie podnosi się przed 9:30. Ja jestem bardzo punktualna, a Marta się spóźnia. Bardzo różnimy się charakterami. Marta jest bardzo spokojna, dyplomatyczna, wyważona, a ja jestem furiatką, wiele rzeczy mnie denerwuje, szybko się irytuję. Nawet gusta mamy inne. Marcie się podobają kolory, a ja mogłabym żyć w czarno-białym świecie. Jestem zerojedynkowa, a Marta mówi, że są szarości. A co mamy wspólne?
MP: Oooo, to jest dobre pytanie. Miłość do czerwonego wina, Włoch, śledzi i tatarów. Ale tak poważnie – obie nie jesteśmy kłótliwe ani zawistne, nie obrażamy się na siebie. Mamy takie same wartości życiowe i interesują nas podobne tematy. Lojalność, zaufanie, rodzina – to jest nasz wspólny mianownik i fundament przyjaźni.
I jakby tego nie było to zdecydowanie trudniej byłoby nam razem funkcjonować, a może byśmy nie
funkcjonowały w tym teamie, kto to wie?

– Tak na zakończenie chciałyśmy zapytać skąd pomysł na nazwę? Skąd się wzięła FIKA?
AB: Historia jest dość śmieszna. Bo Fika miała być Fliką – Flika oznacza po szwedzku dziewczynę.
Zadzwoniłam do grafika, żeby przygotował logo, podałam mu nazwę i wytłumaczyłam wszystko. Po pewnym czasie otrzymałam gotowy projekt i w projekcie zobaczyłam… FIKA. Ale zanim poprosiłam o jakąkolwiek zmianę to sprawdziłam FIKĘ w google i okazało się, że FIKA to przerwa na kawę – też po szwedzku. Zatem lepiej być nie mogło. Miała być dziewczyna, a jest przerwa na kawę. Idealnie.

Agnieszka Borek

 

Marta Panfil

 

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Portal używa plików cookies, korzystanie z portalu oznacza ich akceptację, więcej informacji na stronie "Polityka Cookies"

Korzystanie z portalu oznacza automatyczną akceptację postanowień zawartych w "Regulaminie Serwisu" i "Polityce Prywatności"

Adres redakcji: ul. Obrazkowa 2, 03-188 Warszawa | tel. redakcyjny: +48 512 936 995 | e-mail: blog@obcasy.pl

Przeczytaj inne:
Gwiazdy na konkursie Zabawka Roku

Znane mamy i ojcowie przetestowali zabawkowe hity 2018 roku. Zobaczcie, jak się bawili podczas 9. Finału Konkursu Zabawka Roku, Nagroda...

Zamknij